12-12-2022 10:11
Nie wiem, czy dalibyście radę tak jak uczniowie Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Praktycznego, jednego dnia wyjechać do Berlina, zwiedzić miasto, być na jarmarkach bożonarodzeniowych i wrócić do Sochaczewa – trochę po północy. Oni dali radę.
Wyjazd do Berlina odbył się 9 grudnia, o 5 rano - powrót 10 grudnia około 2:00 w nocy. Program wycieczki wyjątkowo napięty, bo to grudzień i ciemności bardzo szybko przesłaniają ziemię, więc zrealizowanie wcześniej zaplanowanych punktów programu do łatwych nie należało.
Mimo wszystko poradzili sobie. Kilka godzin w autobusie, od 5:00 do 12:30, następnie zwiedzanie Berlina w dwóch grupach, ponieważ do stolicy Niemiec pojechały 92 osoby. Co charakterystyczne nie byli jedynymi Polkami, którzy o tej porze roku odwiedzili Berlin. Spotkali wycieczki z innych polskich szkół.
Wciągu jednego dnia wszystkiego w Berlinie nie da się zobaczyć, ale są w programie sztywne punkty nie do pominięcia. Brama Brandenburska, budynek Reichstagu, spacer Unter den Linden, Wieża Telewizyjna i przed Bożym Narodzeniem jarmarki świąteczne.
Zbiorowe fotki oczywiście przed Bramą Brandenburską, to ważne miejsce dla Berlińczyków, tu odbywają się ważne wydarzenia, Reichstag jak zawsze w remoncie – żartowali ci, którzy po raz kolejny byli w Berlinie, Unter den Linden wyjątkowa aleja nawet o tej porze roku, oczywiście Berlin trochę przygaszony, Niemcy oszczędzają, więc ulice słabiej oświetlone niż zwykle, a poza tym tego dnia aura okazała się dla wycieczkowiczów niełaskawa. Było pochmurno, tak bardzo, że Wieżę Telewizyjną obejrzeć można było tylko w jej dolnych partiach, srebrna kula skryła się we mgle – 368 metrów wysokości, a Wieża to punkt orientacyjny w Berlinie i niezbędny element panoramy miasta.
Jeśli chodzi o jarmarki uczniowie byli na dwóch – pierwszy w centrum miasta obok słynnego kościoła Pamięci cesarza Wilhelma i ulicy Kurfürstendamm, nieopodal schodów, które upamiętniają ofiary ataku terrorystycznego z 2016 roku, właśnie podczas jarmarku bożonarodzeniowego. Wśród 12 ofiar był również polski kierowca Łukasz Urban.
A jarmark to oczywiście słynne niemieckie wursty (kiełbasa z frytkami - 9 euro), dużo słodyczy – piernik średniej wielkości - 5 euro, albo pyszne churros - 7 euro. Jeśli chodzi o napoje to słynne niemieckie wino - groll, nie dla nas, ale Niemcy celebrują spotkania na świątecznych jarmarkach. Piją grzane wino, jedzą wursty i świętują z przyjaciółmi.
Można było zrobić nie tylko symboliczne zakupy, stragany uginały się od świątecznych dziadków do orzechów i innych ozdób - tanie nie były. Za 10 euro, można było kupić niedużego dziadka do orzechów, bardziej okazały kosztował już kilkadziesiąt euro. Kusiły pięknie zdobione bombki, cena za pojedynczą sztukę, od 10 euro – bombka nieduża, większa to już kilkadziesiąt euro, ale przecież nie można wrócić z Berlina bez przysłowiowej pamiątki.
Uczniowie podziwiali świąteczne ozdoby naszych sąsiadów, setki pierniczków, na straganach, słodkie przysmaki, jabłka w czekoladzie pyszne – chociaż bardzo twarde - wystawy kuszące nie tylko łasuchów.
Na kolejnym jarmarku przy Potsdamer Platz było jeszcze więcej atrakcji, karuzela dla mniejszych i tych większych, wspaniała iluminacja, mnóstwo regionalnych przysmaków, Polakom często mało znanych. Zabrakło niestety czasu, żeby dłużej zatrzymać się przy Potsdamer Platz i poczuć również atmosferę tego jarmarku.
Już w drodze powrotnej na chwilę zatrzymaliśmy się przy słynnym Murze Berlińskim, by obejrzeć jedne z najsłynniejszych graffiti świata, w tym pocałunek Breżniewa z Honeckerem. I taki jest Berlin. Dla niektórych pierwsze miasto, które obejrzeli za granicą, miejmy nadzieję, że to początek ich turystycznych szlaków .
gbg
ZOBACZ GALERIE